Ulica pokątna. Duży tłum, lecz mogłam się tego spodziewać wiedząc że za parę dni wszyscy uczniowie wyjeżdżają do Hogwartu. Czułam się między ludźmi niczym ptak w klatce. Wbijałam wzrok w ziemię. Kurczowo trzymałam rękę mojego ojca niczym małe dziecko które boi się zgubić. Zmierzaliśmy do "Esów Floresów". Spojrzałam na ilość ludzi w środku. Pobladłam na twarzy. Może byłam aspołeczna? Spojrzałam błagającym wzrokiem w stronę ojca. Ten wzruszył tylko ramionami i dał mi pieniądze.
-Idź do Olivandera. Może kogoś nowego poznasz -powiedział z uśmiechem - I pamiętaj nie bój się.
Łatwo mu było mówić, pomyślałam. Odbiegłam od niego i wzrokiem szukałam sklepu z różdżkami Olivandera. Nie widziałam sklepu a bałam się kogokolwiek zapytać gdzie może się znajdować. Oddychałam nierówno i niczym dziecko we mgle brnęłam na przód. Przygryzłam wargę. I nagle ktoś na mnie wpadł. Upadłam i zaryłam podbródkiem o ziemię. Jęknęłam z bólu i spojrzałam kto mnie staranował. Chłopak miał orzechowe oczy i rozwichrzone włosy. Podał mi dłoń lecz kto inny pociągnął mnie na nogi. Odwróciłam się i zobaczyłam dziewczynę o marchwiowych włosach i szmaragdowych migdałowych oczach.
- Mógł byś się chociaż na wakacjach odczepić od niewinnych dziewczyn -warknęła zwężając oczy w szparki. - Jak masz na imię?
- Ellie -podałam tylko swoje przezwisko - 3 rocznik.
-O jak miło -uśmiechnął się chłopak lecz wzrokiem był zwrócony w kierunku rudowłosej - Ja jestem James a moja dzie...
-Potter nie jestem twoja naucz się w końcu -prychała niczym kot po kąpieli na swojego właściciela - A ja Ellie jestem Lily. Gryffonka tak samo jak "to coś"
Słysząc odrazę w jej głosie mimowolnie się zaśmiałam.
-Szukam Olivandera -przyznałam w końcu.
Chłopak o imieniu James wziął mnie pod rękę niczym prawdziwy dżentelmen. Zaczął mnie prowadzić przed siebie z nonszalanckim uśmiechem od którego nogi robiły mi się jak z waty. Koło mnie pojawił się Syriusz który widząc mnie koło James'a zrobił zasmuconą minkę. I chwycił mnie pod drugie ramię. Czułam się taka wyjątkowa. Po raz pierwszy w swoim życiu
-O rogasiu jak widzę już poznałeś panienkę Ellie Fray -powiedział i mrugnął do mnie - Dokąd zmierzasz czarnowłosa?
- Do Olivandera -powiedziałam i uśmiechnęłam się promiennie.
Chłopcy zaprowadzili mnie pod sam sklep. Odetchnęłam z ulgą. Chwyciłam za chłodną klamkę lecz zanim weszłam pomachałam im jeszcze. W środku zobaczyłam małą dziewczynkę i chłopaka w moim wieku z szramą na twarzy. Oczy miał koloru miodu lecz chłodne jak lud. Włosy mysie wpadające w brąz. Nerwowo tupał i spoglądał na zegar. Podeszłam do niego i delikatnie go zaczepiłam. Chłopak odwrócił się natychmiast. Był wysoki lecz nie umięśniony. Coś huknęło za nim. Dziewczynka była cała osmolona a ja mimowolnie się uśmiechnęłam.
-Jestem Eleanore Fray -podałam mu dłoń - 3 rocznik. Jak na razie nie mam przydzielonego domu.
- Reus Lupin - uścisnął dłoń i uśmiechnął się słabo. Miał wory pod oczami i wyglądał jak by w ogóle nie spał. Wyglądał zupełnie jak ja po przemianie. - Także ten sam rocznik i mam nadzieje Gryffon lecz nie pogardzę żadnym innym domem.
-Jak miło -uśmiechnęłam się -Nie chcę być wścibska ale dlaczego tak późno?
-Miałem...Wypadek - wychwyciłam szybko w jego głosie kłamstwo lecz nic nie mówiłam.
- Ja podobnie -powiedziałam lecz zagłuszył mnie kolejny huk. Najwyraźniej dziewczyna nie miała szczęścia do wyboru różdżki.
Chłopak się zaśmiał. Miał na serio ładny śmiech. Po paru minutach dziewczynka wyszła z nową różdżką. Olivander gestem dłoni poprosił Remusa by podszedł jednak ten ustąpił mi miejsca. Podeszłam do lady i spojrzałam na mężczyznę zwanego Olivanderem. Miał siwe włosy i nie był wysokim mężczyzną.Spojrzał na mnie i z uśmiechem powędrował przez półki do jednej różdżki która miała być ze mną na długo. Otworzył zakurzone pudełko i podał mi drewniany badyl. Pamiętam co mówiła mi mama. Machnęłam różdżką a ta od razu sprawiła że 10 różdżek zaczęła lewitować. Mężczyzna podskoczył i wziął jedną lewitującą. Zabrał mi tamtą i podał mi swoją zdobycz. Machnęłam a różdżka mnie wybrała.
-Włos z grzywy jednorożca, mahoń, 12 cali, dość giętka, doskonała do obrony przed czarną magią -powiedział po czym spojrzał na mnie -Musisz być dzielna skoro ona cię wybrała i musisz mieć dobre, nieskalane czarną magią serce.
Poklepał mnie po ramieniu i podał różdżkę. Zapłaciłam mu i już miałam wychodzić gdy zauważyłam że chłopak już wychodzi. Najwyraźniej Olivander szybciej mu znalazł odpowiednią. Razem wyszliśmy na słoneczne ulice pokątnej. Podniosłam wzrok by spojrzeć na chłopaka jeszcze raz. Idealne rysy twarzy oświetlamy promienie słońca, gdyby nie blizna był by naprawdę przystojny. Jednak nauczono mnie że ludzi się ocenia po ich zachowaniu a nie wyglądzie. Wydawał się tajemniczy,zamknięty w sobie. Odeszłam szybciej zostawiając go za sobą. Tego dnia nastał mój przełom w charakterze zaczęłam być odważna jak nigdy dotąd, nie bałam się tak bardzo obcych ludzi. Przy sklepie z miotłami znów zauważyłam Black'a. Trzymał się z jakąś dziewczyną za ręce. Przygryzłam wargę. Mogłam się domyśleć że taki chłopak jak on nie mógł być samotny. Poczułam dłoń na ramieniu. Rudowłosa uśmiechnęła się.
-To jego dziewczyna Dorcas -powiedziała -A zarazem moja przyjaciółka, a ty Elloie masz przyjaciółkę jakąś w Hogwarcie?
- Avalone. Krukonkę na tym samym roku -powiedziałam. Ciekawiło mnie gdzie teraz może się znajdować.
- Aaaaa - przedłożyła liter i podrapała się po głowie -Ona jest trochę dziwna. Trzymaj się z nami...
- Czemu jest dziwna? -przerwałam jej i podniosłam brew
- No bo uważa że wilkołaki mogą być dobre -powiedziała i zaśmiała się -Mówiła że zna jednego i ten nigdy by jej nie skrzywdził. Śmiech na sali! Co nie?
-Tak -wymusiłam śmiech i uśmiech lecz było mi tak trudno. Ona wierzyła że jej nic nie zrobię. Jako potwór byłam nieobliczalna ale ona i tak uważała że ją nie skrzywdzę.
Zauważyłam że parę metrów dalej mój tata macha do mnie. Odetchnęłam z ulgą. Nie żebym nie lubiła Lily ale jednak tym zraziła mnie do siebie. Pożegnałam się z rudowłosą i podbiegłam do taty który miał oprócz wszystkich potrzebnych mi rzeczy małą śnieżnobiałą sowę. W myślach wymyśliłam dla niej imię Tessa. Razem wróciliśmy do domu gdzie mama już czekała na nas z obiadem.
Super! Czekam na next :) kiedy można się go spodziewać? :)))
OdpowiedzUsuńJeśli wena dopisze to na długi weekend :)
UsuńNominowałam Cię do Liebster Blog Award ! :*
OdpowiedzUsuńWięcej u mnie:
http://druga-polowka-lily.blogspot.com/2014/05/liebster-blog-award_4.html
Ojej >_< Myślałam, że będzie jakieś zaskoczenie: ,,Trzeci rok i jeszcze różdżki nie ma?''. Mimo wszystko bardzo fajne. Strasznie miło się czyta.
OdpowiedzUsuń