niedziela, 6 kwietnia 2014

Prolog

Delikatnie spoglądam przez okno w moim pokoju. "Dziś pełnia" pomyślałam i przygryzłam wargę. Wbiłam szybko wzrok w buty i przypomniał mi się ten dzień kiedy powstałam tym stworem.

-Chochliku tylko nie oddalaj się za daleko -mówi moja mama
Z rozczochraną czupryną bawię się w samoloty i biegam po między drzewami. Wiatr owiewa moją delikatną małą twarzyczkę. Śmieję się wniebogłosy. Oddalam się coraz bardziej w las. Już nie widzę prawie swojego domu lecz nadal biegnę przed siebie. Przymykam delikatnie oczy... I nagle na kogoś wpadam, tracę równowagę i ląduję na ziemi. Widzę mężczyznę niezadbanego, o włosach przetłuszczonych koloru mysiego. Oblizuje się na mój widok. Zaczynam pomału się wycofywać lecz ten jak by przewidział mój ruch i łapie mnie zręcznie za ramię. Podnosi do góry i uśmiecha się.
- Miło cię poznać koteczku -powiedział 

Na te słowa wzdrygnęłam się i przygryzłam mocno wargę. Chciałam sobie przypomnieć całe wspomnienie a nie tylko jeden głupi fragment i do tego zakończony tymi paskudnymi słowami.Wysilam się by przypomnieć sobie co działo się potem. Były to bolesne wspomnienia.

Mężczyzna zmierzył mnie swoimi miodowymi oczami po chwili jednak gryzie mnie w szyje i rzuca o najbliższe drzewo. Zaczynam kaszleć a na moich dłoniach pojawia się czerwona substancja. Wstaję i kołysząc się idę w stronę domu. Droga tak krótka dłuży się w nieskończoność. Zaczynam nawoływać słabym głosem rodziców. Kaszę ciągle krwią. Przed moimi oczami pojawiają się mroczki. Po chwili upadam lądując twarzą w kałuży. 

Po policzku ściekła mi łza. Przejechałam delikatnie po bliźnie na szyi. Miałam wtedy 9 lat i już moje życie zostało przekreślone przez jednego głupiego wilkołaka. Usłyszałam delikatne pukanie do drzwi.
- Ellie mogę wejść? -usłyszałam drżący głos mojej matki Jodelle
-Tak mamo -powiedziałam cicho 
Weszła do mojego pokoju i usiadła koło mnie. Jodelle była delikatną, niską i drobną kobietą o wielkim sercu. Miała mahoniowe włosy oraz hebanowe oczy.Zaczęła głaskać mnie po czarnych włosach nucąc przy tym kołysankę.
-Ci dyrektorowie to po prostu są potwory -powiedziała -Nie martw się przynajmniej będę mogła się tobą opiekować.
-Mamo. Jak?! -krzyknęłam i odsunęłam się od niej zalewając się przy okazji łzami -Jak chcesz wychować wilkołaka storo sama masz stwardnienie rozsiane! Niedługo będziesz jeździła na wózku inwalidzkim i nie będziesz mogła mi pomóc!
-Ellie, uspokój się! -warknęła -Felix nam pomoże.
-Mój ojciec?! Jasne! -wstałam z łóżka - Mamo daj sobie spokój. Bezpiecznie by było jak bym uciekła do lasu.
-Eleanor nawet o tym nie myśl -także wstała lecz coś się stało. Zgięła się w pół i dotknęła kręgosłupa. Zaczęła lecieć na ziemię. W jednej chili złapałam się by nie upadła.
-Tato! -krzyczałam po czym spojrzałam na mamę -trzymaj się.
Mój ojciec Felix wbiegł do mojego pokoju. Był wysoki i umięśniony. Auror. Kropka w kropkę jak ja. Klęczy koło nas i podnosi moją mamę. Spojrzał na mnie błagającym wzrokiem. Nie było to nic dobrego. Razem pojechaliśmy do mugolskiego szpitala gdyż tam leczyła się moja mama. Przygryzłam wargę. Pozostało już tylko 3 dni do pełni.

4 komentarze:

  1. Też uważam, że ciekawie się zapowiada i lęcę czytać dalej ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nieźle, i to już na samym początku ^^ Chociaż jak zobaczyłam wilkołaka na szablonie to spodziewałam się czegoś takiego. No cóż... lecę czytać dalej :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. XD I spójrz na tą piękną datę ;-; minął już ponad rok </3 Będzie tylko lepiej XD Chyba... ;-; Ostrzegam jednak... To z czasem będzie bardziej pokręcone niż moda na sukces XDD Dziękować XD I jeśli wena będzie to może niedługo będzie jeszcze jeden do nadrobienia rozdział :')

      Usuń