Gdzieś dopiero po godzinie wstałam z ziemi i spojrzałam na otaczającą mnie kuchnie. Przy naczyniach stała kobieta w kwiecie wieku, włosy miała zaplecione w luźny warkocz. Wymachiwała różdżką . Nie powiem że była gruba ale też za szczupłą osóbką niebyła. Odwróciła się kiedy zrobiłam krok przed siebie. Miała takie same oczy jak Nathan ale czarne włosy. Uniosła niepewnie kącik ust. Zostawiła naczynia i podeszła do mnie. Czułam się tak jakbym rozpadła się na miliony małych kawałeczków. Przed moimi oczami pojawiły się mroczki ledwo co szłam przed siebie. Kobieta wzięła mnie pod ramię i zaczęła prowadzić z kuchni do salonu. Dość stanowczo rozkazała mi usiąść miała chłodny głos. Podeszła do szafy z małymi półeczkami w środku. Wyciągnęła z niego flakonik czegoś co nie mogłam zidentyfikować. Wzięłam łyk i poczułam się lepiej chodź smutne myśli przygniatały mój umysł jakby były z ołowiu. Eliksir euforii zamiast mnie rozweselić sprawił że popadłam w histerię. Kobieta prychnęła widząc moje zachowanie. Otarłam łzy. Kobieta nadal siedziała koło mnie i chyba nie miałka zamiaru odejść.
- Jeśli przestałaś się już mazać -warknęła -To chodź. Oprowadzę cię po domu... Chodź niech Nathan cię oprowadzi. W końcu gdyby nie on i ty nie miała bym teraz tyle roboty na głowie. Idź! Czeka na ciebie w oranżerii. Znajdziesz ją ,tylko idź głównym korytarzem i cały czas prosto.
- To jak powiedzieć że żeby znaleźć statuę wolności trzeba pojechać do Nowego Yorku i kupić mapę-prychnęłam -Nie można jakoś dokładniej. Ale nie chcę się narażać więc pójdę.
Wstałam z kanapy i zaczęłam iść przed siebie. Na korytarzu świeciły się świecie jakże przyjemnym pomarańczowym blaskiem. Było po pierwszej a powieki same zaczęły mi opadać jednakże szłam ze wskazówkami. Ich korytarz mógł się równać z korytarzem z hogwartu. Pełno drzwi lecz ja miałam rozkaz by iść przed siebie więc też szłam. I kiedy dochodziłam już do końca korytarza usłyszałam moje imię wymawiane przez jakąś osobę .Pobiegłam w tamtą stronę i znalazłam się w oranżerii pełnej kwiatów. Szłam w labiryncie zieleniny aż dotarłam do ławki na której siedział Nathaniel. I chodź ciemność ukrywała go to widziałam rysy jego twarzy. Usiadłam koło niego i położyłam dłoń na jego ramieniu. Jedynym oświetleniem jakie było to blask księżyca przedzierający się przez szklane ściany.
- Coś ci zrobili? -spytałam i ziewnęłam. Chłopak pokazał mi mroczny znak na ręce. To była tylko i wyłącznie moja wina. Bolało mnie to ale wiedziałam że to prawda a prawda musi boleć. -Ja tak bardzo cię przepraszam. Gdybym cię w to nie wciągnęłam to nic by ci nie było.
- Gdybyś mnie w to nie wciągała byłabyś martwa -przejechał mi dłonią po policzku.- Wiesz co? Może cię oprowadzę po mojej rezydencji? Zaprowadzę cię do pokoju gościnnego i będziesz mogła się wyspać w końcu jest prawie druga a ty zapewne padasz już na pysk. Chodź za mną Ellie.
Wzięłam go pod rękę. Chłopak coś do mnie mówił lecz ja jakbym rozumiała tylko jedno słowo z całego zdania. Rezydencja ta okazała się dość duża i miała około 3 pięter licząc oczywiście parter lecz nie licząc strychu. Mój pokój znajdował się na 1 piętrze tuż obok Nathana. Chłopak przygryzł wargę kiedy odprowadził mnie pod drzwi pokoju.
- To pokój Nory -powiedział i spojrzał na mnie. -Jej ciuchy powinny być na ciebie dobre. Tak więc dobranoc Ellie. Niech cię tylko Nora nie obudzi bo czasami tutaj lata. Nie przeraź się. I jak by co wiesz gdzie mnie znaleźć. Jestem tuż obok. Okay?
- Okay. -powiedziałam i uśmiechnęłam się delikatnie. Podeszłam do niego i uścisnęłam go przyjaźnie lecz nie miałam zamiaru puścić. Rozkleiłam się i wtuliłam się w niego jeszcze bardziej. Dałam upust swoich wszelkich emocji. Byłam załamana w środku rozwalona na miliony drobnych kawałeczków które nie można już skleić.
- Ellie nie płacz. Proszę cię już nie płacz -szepnął mi koło ucha. Zaczął gładzić mnie po włosach przez co przypomniałam sobie matkę i rozkleiłam się jeszcze bardziej. - Ej chodź pokażę ci od środka może pokój Nory co ty na to? Tylko jeśli będziesz współpracować to będzie sukces. Okay? Eleanore?
- Nie Okay. -powiedziałam i zaszlochałam nadal obejmując go i płacząc w jego koszulę. -Nigdy już nie będzie okay. Rozumiesz NIGDY! Jestem sierotą! Z rodziny którą znam żyje jedynie moja ciotka która zbytnio za mną nie przepada i matka Lukasa.I na tym koniec. Nie mam ani matki ani ojca.
- Ale czy nie uważasz że to i tak dużo? -spytał i podniósł mój podbródek -Niektórzy nie mają nawet i tego Ellie. Są sami jak palec co jest zabawne bo palce też mają siebie... Z resztą nie ważne. Wiedz że masz mnie. Masz też swojego Remusa chodź mam też cichą nadzieje że już przestałaś się w nim podkochiwać.
- Jestem załamana ale nie na tyle żeby kopnąć cię w piszczel -próbowałam się zaśmiać chodź śmiech bardziej brzmiał jak kaszel. -To może ja się naprawdę położę. Jestem zmęczona i ty też zapewne jesteś zmęczony. Tak więc dobranoc.
Weszłam do pokoju i rozejrzałam się. Był dosyć duży. Ściany miały kolor ciemnej zieleni przeplatanej gdzieniegdzie srebrnymi elementami. Na przeciwko łóżka które znajdowała się dość spora szafa i drzwiczki. Blask księżyca oświecał cały pokój jednakże ja i tak zapaliłam światło. Otworzyłam tajemnicze drzwi a w środku zobaczyłam łazienkę. Była wanna umywalka i toaleta. Ściany oraz podłoga były wyłożone brzoskwiniowymi płytkami. Mnie się podobał ten wystrój było dosyć przytulnie. Gdy wyszłam z łazienki na łóżku znalazłam kupkę ubrań których nie było oraz karteczkę. Podeszłam do niej i przeczytałam "Mam nadzieję że będą pasować." Nie było podpisane ale jak mnie mam była do pidżama Nory. Wzięłam górę i przyłożyłam do siebie. Było akurat na styk. Przebrałam się i położyłam pod kołdrą. Miałam nadzieje że Nora nie zamierzała mnie odwiedzić. Jakoś konwersacje z martwymi osobami nie były fajne no może poza sir Nicolasem i Martą oraz Grubym mnichem i Heleną... No dobra o dziwo lubiłam gadać z duchami ale raczej ta nie była zbyt miła. Zamknęłam oczy i w myślach zaczęłam liczyć owce aż zasnęłam...
-Nie!!! -krzyknęłam ale zielone światło przebiło pierś Nathana. Podbiegłam do niego koło jego ciała leżał mój ojciec a po jego prawej Remus. Nie było to miłe. Łzy ciekły mi strumieniami. Upadłam na kolana przed nimi i zaniosłam się histerycznym płaczem. Odwróciłam się a czarny pan podał mi dłoń. Wyciągnęłam różdżkę a końcówkę wbiłam w jego pierś.
- Nie wypowiesz tego zaklęcia -zaśmiał się -jesteś zbyt słaba żeby kogoś zabić a tym bardziej mnie. Oszczędź sobie i dołącz.
- Po moim trupie! -krzyknęłam i odeszłam od niego na pięcie. Poczułam jak zaklęcie Crucjatus łamie mnie w pół a z moich płuc wydobywa się przeraźliwy wrzask.
Obudziłam się zlana potem. Nadal była noc. Nie mogłam spać więc wstałam i zrobiłam chyba najgłupszą rzecz. W końcu byłam zmęczona i mózg nie funkcjonował tak jak powinien. Wyszłam na korytarz i podeszłam do pokoju obok. Lekko uchyliłam drzwi i stanęłam w nich a chłopak zerwał się i spojrzał w moją stronę. Opuściłam speszona wzrok.
- Nie mogę zasnąć -powiedziałam i podrapałam się niezręcznie po karku. -Wyobraź sobie że nie jestem sobą tylko twoją młodszą siostrą proszę... Bo inaczej nie uda mi się na pewno zasnąć.
- Miejsca jest dużo a koszmary odgonię ci pięściami -zaśmiał się i posunął. -Po za tym już od razu masz brudne myśli nie jestem taki. Ile tysiące razy mam cię za tamto przepraszać. Mamrotałem... Nie obawiaj się mnie nie tknę cię jeżeli ty tego nie będziesz chciała i koniec.
Skinęłam głową. Chłopak odwrócił się twarzą do okna i zamknął oczy. Położyłam się koło niego i próbowałam zasnąć. Było to toś trudne bo mój umysł dobrze wiedział kim on jest. W końcu położyłam głowę na jego klatce piersiowej która równomiernie podnosiła się i opadała. I chodź dmuchał mi we włosy to już nie przeszkadzało bo już jego bliskość ukołysała mnie do snu.
Spojrzałam na nią spod przymrużonych oczów. Kobieta uśmiechnęła się tylko i chwyciła mnie za nadgarstek. Przed nami stała kobieta ze starszą dziewczynką i małym chłopcem o brązowych włosach i tak ślicznych oczach że się w nie zapatrzyłam. Mama rozkazała mnie się przywitać. Dziewczynka niechętnie podała mi dłoń za to chłopiec w ręcz przeciwnie. Uśmiechnął się uroczo. Odruchowo się cofnęłam i schowałam za mamą. Kobiety zaśmiały się. Wyjrzałam delikatnie zza ciała mojej kochanej mamusi. Ujrzałam twarz chłopaka i odskoczyłam lądując na ziemi. Powstrzymywałam się przed łzami. Moja bródka zamieniła się w podkówkę. Ten chłopczyk mnie wystraszył. On nie był fajny. Nie lubiłam go. Mama zaczęła rozmawiać lecz ja nauczona nie podsłuchiwałam rozmowy dorosłych.
- Jak masz na imię? -spytał chłopczyk takim delikatnym słowikowym głosikiem.
- Ellie -powiedziałam nieśmiało i próbowłam podnieść się z ziemi co nie wychodziło mi za dobrze. Chłopiec pomógł mi wstać. Uśmiechnęłam się do niego. -A ty jak masz na imię?
- Nathan -zaśmiał się i pocałował mnie w policzek. Jego siostra od razu podskoczyła do niego.
- Mamo, Nathan pocałował dziewczynkę! -ciemno blond włosy opadały delikatnymi falami na łopatki. -Mówiłam ci żeby nie dawać buzi dziewczynkom! Mama ci mówiła! Powinieneś teraz ją przeprosić!
- Nie musi -poczerwieniałam cała na drobnej twarzyczce. -Nic się nie stało.
Obudziłam się tak po prostu. Czyli jednak znałam go już wcześniej... I dopiero teraz to sobie przypominam. Ech... Nie da się nic poradzić.Usiałam na łóżku chłopaka nie było a ja byłam pewna że nic wieczorem nie było bo wszystko pamiętam. Ruszyłam do pokoju obok. Nie zdziwiłam się jak znalazłam na łóżku cichy na przebranie. Była to (niech diabli wezmą) delikatnie różowa prosta sukienka i pantofle jak bym się wybierała nie wiem... Na bal! Szczęście było że jednak nie miały ani podwyższenia ani obcasów bo bym mordowała. Wzięłam ubrania do łazienki. Na umywalce leżały nożyczki tak jakby na mnie czekały. Spojrzałam na moje włosy. Moje rozdwojone i zniszczone końcówki wyglądały okropnie zresztą już i tak miałam za długie włosy. Drżącą dłonią zaczęłam ścinać włosy aż do ramion. Usłyszałam chichot. Odwróciłam cię a rękami oparłam się o umywalkę za mną. Nad wanną unosiła się dziewczyna śmiała się.
- Nie zwracaj na mnie uwagę w końcu jestem duchem -prychnęła widząc że się na nią gapię. -Patrząc jak ścinasz włosy dała bym wszystko by ci je ściąć niestety nie wezmę nożyczek do rąk. Na twoim miejscu poprosiła kogoś o pomoc bo inaczej to lepiej obetnij sobie je do policzków żeby jakoś wyglądały we twoje schody chodź jeśli chcesz mieć dłuższe to do szyi. Zresztą zaraz ci pomoc przyprowadzę tylko wiesz lepiej żebyś się w moją kieckę już wcisnęła. Zresztą chyba jestem od ciebie szczuplejsza... Czyż nie piękna? Sama wybierałam. Zrobiłam ci niespodziankę i te pantofelki! Idealne na dzisiejszy dzień. Co tam że nosili to jakieś 20 lat temu... Zawsze lubiłam nosić staromodne proste ciuchy niż jakieś kiczowate.
Zauważyłam, pomyślałam a ta zniknęła. Szybko przebrałam się w ciuchy które naszykował mi duch... Wróć! Skoro mógł przenieś mi ciuchy na łóżko to już włosy mi poobcinać nie może? Westchnęłam. W małej szafeczce koło ubikacji znalazłam zmiotkę i szufelkę akurat żeby zmieć moje ścięte włosy. Spojrzałam w lusterko no i dziewczyna miała racje. Moje włosy to istne schody z przodu krótsze z tyły oryginalnej długości. Coś mi się wydaje że fryzjerem nie będę. Do łazienki weszła nawet bez pukania matka Nathana. Chłodny wyraz twarzy złagodniał widząc mnie w sukience Nory. Spojrzała na nożyczki w moich rękach. Nawet się zaśmiała. To chyba normalne że skoro nigdy sama nie obcinałam włosów to nie zrobię tego dobrze. Kobieta wzięła od mnie nożyczki i zaczęła ciąć moje włosy. Wpierw końcówki lecz potem jakby się zawzięła za upiększanie moich włosów. Zaczęła je czesać i upinać w schludny kok chodź dosyć mały pamiętając że ścięła mi je do ramion. Odwróciła mnie w swoją stronę i nagle pojawił się grymas na jej twarzy. Rozkazała mi zaczekać bo jakbym miała gdzie iść...Po chwili jednak wróciła z kosmetyczką pełną kosmetyków. Wyciągnęła tusz to rzęs, kredkę do oczu, szminkę róż i dużo więcej różnych kosmetyków których nawet nazw nie pamiętam. Musiałam patrzyć jak matka Nathana zamienia mnie w kogoś kim nie jestem. Po skończonych torturach spojrzałam na kobietę.
- Wyglądasz zupełnie jak twoja matka -uśmiechnęła się unosząc delikatnie kąciki ust chodź jej oczy zaszkliły a po chwili pociekła nie jedna łza po jej policzku.
- Pani wie że ona... -spojrzałam w sufit i zaczęłam bardzo szybko trzepotać rzęsami odpychając napływające łzy- Nie żyje...
- Tak. -głos jej się łamał na tak krótkim słowie. -Ja sama byłam na jej pogrzebie. Dlatego kazałam Nathanowi ci dokuczać -zaniosła się szlochem. -To okrutne że świat zabrał ci wszystko Ellie. Przepraszam za pierwsze nasze spotkanie. Byłam zdenerwowana. Teraz dopiero do mnie dociera co zrobiłaś... Tak mi przykro Ellie naprawdę mi przykro. Jadnak że muszę wiedzieć jedno. Czy ty naprawdę kochasz Nathana?To ważne. Możesz się zastanowić ale powiedz prawdę. Nic ci nie zrobię chcę tylko abyście oboje byli szczęśliwi tak po prostu Ellie szczęśliwi.
- Ja... -urwałam nagle bo nie wiedziałam co powiedzieć. Czy go kochałam? Niby pytanie proste ale jednakże nie takie łatwe. Nie wiedziałam co odpowiedzieć więc milczałam. Milczałam jak grup. Przed oczami stanął mi uśmiech Remusa a koło niego uśmiech Nathana. Świat najwyraźniej chciał abym była z Nathanem ale czy ja tego chciałam? Kochałam go ale nie tak samo jak Remusa. Westchnęłam. -Nie wiem.
Kobiet odeszła od mnie i wyszła z łazienki. Wyszłam za nią na korytarz gdzie zobaczyłam Nathana ubranego prawie tak elegancko jak na balu. Podbiegłam do niego i objęłam go powstrzymując łzy które nacierały niczym czołgi na osłabione miasto. Cofnęłam się by spojrzeć mu w twarz. Chłopak pochylił się nad mną.
- Ślicznie wyglądasz -szepnął i przejechał dłonią po moim policzku. Spojrzałam w jego oczy w których widziałam sam spokój. Wolną dłonią chwycił mi moją i zaczął prowadzić do jadalni w której z radia rozbrzmiewała muzyka. -Zatańczył bym z tobą lecz boję się spoliczkowania Ellie.
Prychnęłam z rozbawieniem. Położyłam dłonie na jego ramionach a on objął mnie w pasie. Zaczęliśmy bujać się tak jak to się to robiło przy wolnych kawałkach. Nie patrzyłam na to co nas otacza tylko na niego, na jego oczy, policzki, nos i usta. Lecz kiedy się skończył kawałek rozejrzałam się. Ojciec Nathana palił koło otwartego okna. Jego wzrok był godny Zeusa bo ciągle strzelał w nas gromami. Za to matka siedziała już przy stole czekając na nas a jej wzrok był taki sam jak u każdej matki troskliwy.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Tym czasem w Hogwarcie już przy śniadaniu Remus zauważył że brakuje Ellie. Myślał że zaspała lecz jakiś instynkt mówił mu że to nie to. Obawiał się wszystkiego i śnił najgorsze scenariusze. Spojrzał wyczekująco na dyrektora który po wyrazie twarzy nie miał dobrych wiadomości.
- Dzisiaj w nocy centaury zauważyły w zakazanym lesie śmierciożerców -powiedział- oraz też odnalazły martwe ciało Felix'a Fray. Ojca Eleanore Fray. Dziewczyna zaginęła tego samego dnia to pan Nathaniel O'Collmelan. Obawiamy się że sami wiecie kto mógł ich porwać. Jednakże uważam że nie przyszedł tu po żądnego z was. Chodź od dziś można zapisywać się do Zakonu Feniksa każdy kto ukończył 15 lat może wstąpić. Będziemy uczyć się obrony na zaawansowanym poziomie. Ja prowadzę Zakon a reszty dowiedzą się osoby które do niego wstąpią. Chcę też zaalarmować do przyjaciół panny Fray i pana O'Collmelana że poszukiwanie ich na własną rękę jest zabronione. I to wszystko.
Remus spojrzał z furią na nauczyciela. Nie mógł nic zrobić żeby pomóc jego ukochanej. W dodatku jak usłyszał że zaginęła wraz z O'Collmelanem to mało nie wyszedł z siebie. Poczuł dłoń Łapy na swym ramieniu.
- Stary myślisz że nie będziemy jej szukać nawet jeśli nam zabronią? -zaśmiał się. -Pomożemy ci chłopie.
- Chciałbym jednak coś jeszcze dodać -Dumbledore jakby ich słyszał. -Że najbliższe osoby obydwóch zaginionych powinni ze mną porozmawiać. -po czym dodał tak cicho że tylko Remus mógł usłyszeć -Nie zostawię uczniów na pastwę losu. A ty Remusie nie rób nic głupiego.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
No i koniec! Co o tym sądzicie? Ellie ma się związać z Nathanem a Remus będzie poszukiwał Ellie bo jednak miłość jest za silna i będę tak pisała zanim znów się nie odnajdą. Dłuższy fragment Ellie krótszy Remka i to tyle :) Mam nadzieje że się podoba no i komentujcie <3
- To jak powiedzieć że żeby znaleźć statuę wolności trzeba pojechać do Nowego Yorku i kupić mapę-prychnęłam -Nie można jakoś dokładniej. Ale nie chcę się narażać więc pójdę.
Wstałam z kanapy i zaczęłam iść przed siebie. Na korytarzu świeciły się świecie jakże przyjemnym pomarańczowym blaskiem. Było po pierwszej a powieki same zaczęły mi opadać jednakże szłam ze wskazówkami. Ich korytarz mógł się równać z korytarzem z hogwartu. Pełno drzwi lecz ja miałam rozkaz by iść przed siebie więc też szłam. I kiedy dochodziłam już do końca korytarza usłyszałam moje imię wymawiane przez jakąś osobę .Pobiegłam w tamtą stronę i znalazłam się w oranżerii pełnej kwiatów. Szłam w labiryncie zieleniny aż dotarłam do ławki na której siedział Nathaniel. I chodź ciemność ukrywała go to widziałam rysy jego twarzy. Usiadłam koło niego i położyłam dłoń na jego ramieniu. Jedynym oświetleniem jakie było to blask księżyca przedzierający się przez szklane ściany.
- Coś ci zrobili? -spytałam i ziewnęłam. Chłopak pokazał mi mroczny znak na ręce. To była tylko i wyłącznie moja wina. Bolało mnie to ale wiedziałam że to prawda a prawda musi boleć. -Ja tak bardzo cię przepraszam. Gdybym cię w to nie wciągnęłam to nic by ci nie było.
- Gdybyś mnie w to nie wciągała byłabyś martwa -przejechał mi dłonią po policzku.- Wiesz co? Może cię oprowadzę po mojej rezydencji? Zaprowadzę cię do pokoju gościnnego i będziesz mogła się wyspać w końcu jest prawie druga a ty zapewne padasz już na pysk. Chodź za mną Ellie.
Wzięłam go pod rękę. Chłopak coś do mnie mówił lecz ja jakbym rozumiała tylko jedno słowo z całego zdania. Rezydencja ta okazała się dość duża i miała około 3 pięter licząc oczywiście parter lecz nie licząc strychu. Mój pokój znajdował się na 1 piętrze tuż obok Nathana. Chłopak przygryzł wargę kiedy odprowadził mnie pod drzwi pokoju.
- To pokój Nory -powiedział i spojrzał na mnie. -Jej ciuchy powinny być na ciebie dobre. Tak więc dobranoc Ellie. Niech cię tylko Nora nie obudzi bo czasami tutaj lata. Nie przeraź się. I jak by co wiesz gdzie mnie znaleźć. Jestem tuż obok. Okay?
- Okay. -powiedziałam i uśmiechnęłam się delikatnie. Podeszłam do niego i uścisnęłam go przyjaźnie lecz nie miałam zamiaru puścić. Rozkleiłam się i wtuliłam się w niego jeszcze bardziej. Dałam upust swoich wszelkich emocji. Byłam załamana w środku rozwalona na miliony drobnych kawałeczków które nie można już skleić.
- Ellie nie płacz. Proszę cię już nie płacz -szepnął mi koło ucha. Zaczął gładzić mnie po włosach przez co przypomniałam sobie matkę i rozkleiłam się jeszcze bardziej. - Ej chodź pokażę ci od środka może pokój Nory co ty na to? Tylko jeśli będziesz współpracować to będzie sukces. Okay? Eleanore?
- Nie Okay. -powiedziałam i zaszlochałam nadal obejmując go i płacząc w jego koszulę. -Nigdy już nie będzie okay. Rozumiesz NIGDY! Jestem sierotą! Z rodziny którą znam żyje jedynie moja ciotka która zbytnio za mną nie przepada i matka Lukasa.I na tym koniec. Nie mam ani matki ani ojca.
- Ale czy nie uważasz że to i tak dużo? -spytał i podniósł mój podbródek -Niektórzy nie mają nawet i tego Ellie. Są sami jak palec co jest zabawne bo palce też mają siebie... Z resztą nie ważne. Wiedz że masz mnie. Masz też swojego Remusa chodź mam też cichą nadzieje że już przestałaś się w nim podkochiwać.
- Jestem załamana ale nie na tyle żeby kopnąć cię w piszczel -próbowałam się zaśmiać chodź śmiech bardziej brzmiał jak kaszel. -To może ja się naprawdę położę. Jestem zmęczona i ty też zapewne jesteś zmęczony. Tak więc dobranoc.
Weszłam do pokoju i rozejrzałam się. Był dosyć duży. Ściany miały kolor ciemnej zieleni przeplatanej gdzieniegdzie srebrnymi elementami. Na przeciwko łóżka które znajdowała się dość spora szafa i drzwiczki. Blask księżyca oświecał cały pokój jednakże ja i tak zapaliłam światło. Otworzyłam tajemnicze drzwi a w środku zobaczyłam łazienkę. Była wanna umywalka i toaleta. Ściany oraz podłoga były wyłożone brzoskwiniowymi płytkami. Mnie się podobał ten wystrój było dosyć przytulnie. Gdy wyszłam z łazienki na łóżku znalazłam kupkę ubrań których nie było oraz karteczkę. Podeszłam do niej i przeczytałam "Mam nadzieję że będą pasować." Nie było podpisane ale jak mnie mam była do pidżama Nory. Wzięłam górę i przyłożyłam do siebie. Było akurat na styk. Przebrałam się i położyłam pod kołdrą. Miałam nadzieje że Nora nie zamierzała mnie odwiedzić. Jakoś konwersacje z martwymi osobami nie były fajne no może poza sir Nicolasem i Martą oraz Grubym mnichem i Heleną... No dobra o dziwo lubiłam gadać z duchami ale raczej ta nie była zbyt miła. Zamknęłam oczy i w myślach zaczęłam liczyć owce aż zasnęłam...
-Nie!!! -krzyknęłam ale zielone światło przebiło pierś Nathana. Podbiegłam do niego koło jego ciała leżał mój ojciec a po jego prawej Remus. Nie było to miłe. Łzy ciekły mi strumieniami. Upadłam na kolana przed nimi i zaniosłam się histerycznym płaczem. Odwróciłam się a czarny pan podał mi dłoń. Wyciągnęłam różdżkę a końcówkę wbiłam w jego pierś.
- Nie wypowiesz tego zaklęcia -zaśmiał się -jesteś zbyt słaba żeby kogoś zabić a tym bardziej mnie. Oszczędź sobie i dołącz.
- Po moim trupie! -krzyknęłam i odeszłam od niego na pięcie. Poczułam jak zaklęcie Crucjatus łamie mnie w pół a z moich płuc wydobywa się przeraźliwy wrzask.
Obudziłam się zlana potem. Nadal była noc. Nie mogłam spać więc wstałam i zrobiłam chyba najgłupszą rzecz. W końcu byłam zmęczona i mózg nie funkcjonował tak jak powinien. Wyszłam na korytarz i podeszłam do pokoju obok. Lekko uchyliłam drzwi i stanęłam w nich a chłopak zerwał się i spojrzał w moją stronę. Opuściłam speszona wzrok.
- Nie mogę zasnąć -powiedziałam i podrapałam się niezręcznie po karku. -Wyobraź sobie że nie jestem sobą tylko twoją młodszą siostrą proszę... Bo inaczej nie uda mi się na pewno zasnąć.
- Miejsca jest dużo a koszmary odgonię ci pięściami -zaśmiał się i posunął. -Po za tym już od razu masz brudne myśli nie jestem taki. Ile tysiące razy mam cię za tamto przepraszać. Mamrotałem... Nie obawiaj się mnie nie tknę cię jeżeli ty tego nie będziesz chciała i koniec.
Skinęłam głową. Chłopak odwrócił się twarzą do okna i zamknął oczy. Położyłam się koło niego i próbowałam zasnąć. Było to toś trudne bo mój umysł dobrze wiedział kim on jest. W końcu położyłam głowę na jego klatce piersiowej która równomiernie podnosiła się i opadała. I chodź dmuchał mi we włosy to już nie przeszkadzało bo już jego bliskość ukołysała mnie do snu.
Spojrzałam na nią spod przymrużonych oczów. Kobieta uśmiechnęła się tylko i chwyciła mnie za nadgarstek. Przed nami stała kobieta ze starszą dziewczynką i małym chłopcem o brązowych włosach i tak ślicznych oczach że się w nie zapatrzyłam. Mama rozkazała mnie się przywitać. Dziewczynka niechętnie podała mi dłoń za to chłopiec w ręcz przeciwnie. Uśmiechnął się uroczo. Odruchowo się cofnęłam i schowałam za mamą. Kobiety zaśmiały się. Wyjrzałam delikatnie zza ciała mojej kochanej mamusi. Ujrzałam twarz chłopaka i odskoczyłam lądując na ziemi. Powstrzymywałam się przed łzami. Moja bródka zamieniła się w podkówkę. Ten chłopczyk mnie wystraszył. On nie był fajny. Nie lubiłam go. Mama zaczęła rozmawiać lecz ja nauczona nie podsłuchiwałam rozmowy dorosłych.
- Jak masz na imię? -spytał chłopczyk takim delikatnym słowikowym głosikiem.
- Ellie -powiedziałam nieśmiało i próbowłam podnieść się z ziemi co nie wychodziło mi za dobrze. Chłopiec pomógł mi wstać. Uśmiechnęłam się do niego. -A ty jak masz na imię?
- Nathan -zaśmiał się i pocałował mnie w policzek. Jego siostra od razu podskoczyła do niego.
- Mamo, Nathan pocałował dziewczynkę! -ciemno blond włosy opadały delikatnymi falami na łopatki. -Mówiłam ci żeby nie dawać buzi dziewczynkom! Mama ci mówiła! Powinieneś teraz ją przeprosić!
- Nie musi -poczerwieniałam cała na drobnej twarzyczce. -Nic się nie stało.
Obudziłam się tak po prostu. Czyli jednak znałam go już wcześniej... I dopiero teraz to sobie przypominam. Ech... Nie da się nic poradzić.Usiałam na łóżku chłopaka nie było a ja byłam pewna że nic wieczorem nie było bo wszystko pamiętam. Ruszyłam do pokoju obok. Nie zdziwiłam się jak znalazłam na łóżku cichy na przebranie. Była to (niech diabli wezmą) delikatnie różowa prosta sukienka i pantofle jak bym się wybierała nie wiem... Na bal! Szczęście było że jednak nie miały ani podwyższenia ani obcasów bo bym mordowała. Wzięłam ubrania do łazienki. Na umywalce leżały nożyczki tak jakby na mnie czekały. Spojrzałam na moje włosy. Moje rozdwojone i zniszczone końcówki wyglądały okropnie zresztą już i tak miałam za długie włosy. Drżącą dłonią zaczęłam ścinać włosy aż do ramion. Usłyszałam chichot. Odwróciłam cię a rękami oparłam się o umywalkę za mną. Nad wanną unosiła się dziewczyna śmiała się.
- Nie zwracaj na mnie uwagę w końcu jestem duchem -prychnęła widząc że się na nią gapię. -Patrząc jak ścinasz włosy dała bym wszystko by ci je ściąć niestety nie wezmę nożyczek do rąk. Na twoim miejscu poprosiła kogoś o pomoc bo inaczej to lepiej obetnij sobie je do policzków żeby jakoś wyglądały we twoje schody chodź jeśli chcesz mieć dłuższe to do szyi. Zresztą zaraz ci pomoc przyprowadzę tylko wiesz lepiej żebyś się w moją kieckę już wcisnęła. Zresztą chyba jestem od ciebie szczuplejsza... Czyż nie piękna? Sama wybierałam. Zrobiłam ci niespodziankę i te pantofelki! Idealne na dzisiejszy dzień. Co tam że nosili to jakieś 20 lat temu... Zawsze lubiłam nosić staromodne proste ciuchy niż jakieś kiczowate.
Zauważyłam, pomyślałam a ta zniknęła. Szybko przebrałam się w ciuchy które naszykował mi duch... Wróć! Skoro mógł przenieś mi ciuchy na łóżko to już włosy mi poobcinać nie może? Westchnęłam. W małej szafeczce koło ubikacji znalazłam zmiotkę i szufelkę akurat żeby zmieć moje ścięte włosy. Spojrzałam w lusterko no i dziewczyna miała racje. Moje włosy to istne schody z przodu krótsze z tyły oryginalnej długości. Coś mi się wydaje że fryzjerem nie będę. Do łazienki weszła nawet bez pukania matka Nathana. Chłodny wyraz twarzy złagodniał widząc mnie w sukience Nory. Spojrzała na nożyczki w moich rękach. Nawet się zaśmiała. To chyba normalne że skoro nigdy sama nie obcinałam włosów to nie zrobię tego dobrze. Kobieta wzięła od mnie nożyczki i zaczęła ciąć moje włosy. Wpierw końcówki lecz potem jakby się zawzięła za upiększanie moich włosów. Zaczęła je czesać i upinać w schludny kok chodź dosyć mały pamiętając że ścięła mi je do ramion. Odwróciła mnie w swoją stronę i nagle pojawił się grymas na jej twarzy. Rozkazała mi zaczekać bo jakbym miała gdzie iść...Po chwili jednak wróciła z kosmetyczką pełną kosmetyków. Wyciągnęła tusz to rzęs, kredkę do oczu, szminkę róż i dużo więcej różnych kosmetyków których nawet nazw nie pamiętam. Musiałam patrzyć jak matka Nathana zamienia mnie w kogoś kim nie jestem. Po skończonych torturach spojrzałam na kobietę.
- Wyglądasz zupełnie jak twoja matka -uśmiechnęła się unosząc delikatnie kąciki ust chodź jej oczy zaszkliły a po chwili pociekła nie jedna łza po jej policzku.
- Pani wie że ona... -spojrzałam w sufit i zaczęłam bardzo szybko trzepotać rzęsami odpychając napływające łzy- Nie żyje...
- Tak. -głos jej się łamał na tak krótkim słowie. -Ja sama byłam na jej pogrzebie. Dlatego kazałam Nathanowi ci dokuczać -zaniosła się szlochem. -To okrutne że świat zabrał ci wszystko Ellie. Przepraszam za pierwsze nasze spotkanie. Byłam zdenerwowana. Teraz dopiero do mnie dociera co zrobiłaś... Tak mi przykro Ellie naprawdę mi przykro. Jadnak że muszę wiedzieć jedno. Czy ty naprawdę kochasz Nathana?To ważne. Możesz się zastanowić ale powiedz prawdę. Nic ci nie zrobię chcę tylko abyście oboje byli szczęśliwi tak po prostu Ellie szczęśliwi.
- Ja... -urwałam nagle bo nie wiedziałam co powiedzieć. Czy go kochałam? Niby pytanie proste ale jednakże nie takie łatwe. Nie wiedziałam co odpowiedzieć więc milczałam. Milczałam jak grup. Przed oczami stanął mi uśmiech Remusa a koło niego uśmiech Nathana. Świat najwyraźniej chciał abym była z Nathanem ale czy ja tego chciałam? Kochałam go ale nie tak samo jak Remusa. Westchnęłam. -Nie wiem.
Kobiet odeszła od mnie i wyszła z łazienki. Wyszłam za nią na korytarz gdzie zobaczyłam Nathana ubranego prawie tak elegancko jak na balu. Podbiegłam do niego i objęłam go powstrzymując łzy które nacierały niczym czołgi na osłabione miasto. Cofnęłam się by spojrzeć mu w twarz. Chłopak pochylił się nad mną.
- Ślicznie wyglądasz -szepnął i przejechał dłonią po moim policzku. Spojrzałam w jego oczy w których widziałam sam spokój. Wolną dłonią chwycił mi moją i zaczął prowadzić do jadalni w której z radia rozbrzmiewała muzyka. -Zatańczył bym z tobą lecz boję się spoliczkowania Ellie.
Prychnęłam z rozbawieniem. Położyłam dłonie na jego ramionach a on objął mnie w pasie. Zaczęliśmy bujać się tak jak to się to robiło przy wolnych kawałkach. Nie patrzyłam na to co nas otacza tylko na niego, na jego oczy, policzki, nos i usta. Lecz kiedy się skończył kawałek rozejrzałam się. Ojciec Nathana palił koło otwartego okna. Jego wzrok był godny Zeusa bo ciągle strzelał w nas gromami. Za to matka siedziała już przy stole czekając na nas a jej wzrok był taki sam jak u każdej matki troskliwy.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Tym czasem w Hogwarcie już przy śniadaniu Remus zauważył że brakuje Ellie. Myślał że zaspała lecz jakiś instynkt mówił mu że to nie to. Obawiał się wszystkiego i śnił najgorsze scenariusze. Spojrzał wyczekująco na dyrektora który po wyrazie twarzy nie miał dobrych wiadomości.
- Dzisiaj w nocy centaury zauważyły w zakazanym lesie śmierciożerców -powiedział- oraz też odnalazły martwe ciało Felix'a Fray. Ojca Eleanore Fray. Dziewczyna zaginęła tego samego dnia to pan Nathaniel O'Collmelan. Obawiamy się że sami wiecie kto mógł ich porwać. Jednakże uważam że nie przyszedł tu po żądnego z was. Chodź od dziś można zapisywać się do Zakonu Feniksa każdy kto ukończył 15 lat może wstąpić. Będziemy uczyć się obrony na zaawansowanym poziomie. Ja prowadzę Zakon a reszty dowiedzą się osoby które do niego wstąpią. Chcę też zaalarmować do przyjaciół panny Fray i pana O'Collmelana że poszukiwanie ich na własną rękę jest zabronione. I to wszystko.
Remus spojrzał z furią na nauczyciela. Nie mógł nic zrobić żeby pomóc jego ukochanej. W dodatku jak usłyszał że zaginęła wraz z O'Collmelanem to mało nie wyszedł z siebie. Poczuł dłoń Łapy na swym ramieniu.
- Stary myślisz że nie będziemy jej szukać nawet jeśli nam zabronią? -zaśmiał się. -Pomożemy ci chłopie.
- Chciałbym jednak coś jeszcze dodać -Dumbledore jakby ich słyszał. -Że najbliższe osoby obydwóch zaginionych powinni ze mną porozmawiać. -po czym dodał tak cicho że tylko Remus mógł usłyszeć -Nie zostawię uczniów na pastwę losu. A ty Remusie nie rób nic głupiego.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
No i koniec! Co o tym sądzicie? Ellie ma się związać z Nathanem a Remus będzie poszukiwał Ellie bo jednak miłość jest za silna i będę tak pisała zanim znów się nie odnajdą. Dłuższy fragment Ellie krótszy Remka i to tyle :) Mam nadzieje że się podoba no i komentujcie <3
Aż mi sie płakać zachciało, czytając to słuchałam Never Let Me Go z Igrzysk Śmierci i ten stan, kiedy jest się po obejrzeniu odcinka Gry o Tron.
OdpowiedzUsuńRozdział przyjemny dla oka, akurat na sobotni wieczór. Już myślałam, że weny ci brakuje, ale jak widać dobrze, że się myliłam <3 Czekam na dalszy rozwój wydarzeń i weny życzę.
Hej, na początku chciałam poskarżyć się na okrutną szatkę bloga. Słowa w bocznych kolumnach nie ładnie mi się rozjeżdżają, a tło według mnie jest troszkę za jaskrawe ;c
OdpowiedzUsuńCo do treści: zaskakujesz mnie! Odcinek naprawdę niezły. Pierwszy raz chyba tak zaintrygowało mnie co stanie się z Remusem ! Szkoda mi Ellie, ale sama mam instynkt mordercy w moich opowiadaniach.
Trzymam kciuki za dalszą wenę, buziole ! :*
Mnie jedyne co przeszkadza, to pojawiająca się lista piosenek, za każdym razem jak coś kliknę. Gdybym chciała posłuchać muzyki to bym to zrobiła, spokojnie. Widzę, że się rozkręca ^^
OdpowiedzUsuń